Trzecią część z cyklu "Prekursorzy Elektroniki" chciałbym poświęcić grupie, która śmiało mogę powiedzieć... Stworzyła również podwalinę pod dzisiejszą muzykę elektroniczną oraz gatunek New Age.
(Od lewej: Christopher Franke, Edgar Froese, Peter Baumann
źródło: internet)
Tangerine Dream to kolejny przedstawiciel niemieckiej sceny muzyki elektronicznej. Grupa została założona w 1967 roku przez Edgara Froese, który aż do śmierci (2015 rok) był liderem grupy. Edgar Froese urodził się w 1944 roku w Tylży. Jako jedyny w rodzinie przejawiał pęd do sztuki W wieku 18 lat otrzymał stypendium dla wybitnie utalentowanych studentów od Berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych. Na studiach zajmował się malarstwem i rzeźbą, psychologią i filozofią, jednak po czterech latach, opuścił uczelnię, z powodu konserwatywnych przekonań jakie wtedy panowały na uczelni. Z początku chciał być klasycznym pianistą, później przestawił się na gitarę. Trzeba przyznać, iż był samoukiem. Jego kolejne zespoły rodziły się i umierały, grając od popu, przez rock po jazz. Froese, który poszukiwał inspiracji, skierował się ku surrealizmowi i trafił nawet swojego czasu do kółka artystów zapraszanych przez Salvadora Dalego. Należy podkreślić fakt, iż Froese w pewnym stopniu przyczynił się do rozwoju takiej sztuki jak field recording, nagrywając otoczenie oraz zapętlając taśmy.
Wracając do samego zespołu... Inspiracją, która w dużej mierze przyczyniła się do powstania grupy była wspomniana wcześniej sztuka absurdalna i surrealizm. W pierwotnym składzie grupy znajdowali się: Edgar Froese (gitara), Volker Hombach (flet, skrzypce), Kurt Herkenber (bas), Lanse Hapshash (perkusja) oraz Charlie Prince (śpiew). Skład ten nie przetrwał próby czasu, bowiem już dwa lata później, wraz z Klausem Schulze (o którym przeczytacie w poprzedniej części) oraz Conradem Schnitzlerem wydać pierwszy album zatytułowany "Electronic Meditation". Za ciekawostkę można uznać fakt, iż całość nie była przeznaczona do publikacji, a przy produkcji, z wyjątkiem organów Farfisa, nie wykorzystano żadnych syntezatorów Album ten łączył w sobie rock z jazzem i wczesną elektroniką oraz zawierał w sobie takie ciekawostki, jak przetworzone odgłosy tłuczonego szkła, płonącego pergaminu itd. Debiutancka płyta zaznaczyła rozpoczęcie tzw. Pink Years (różowych lat - od różowego ucha, które było znakiem wytwórni Ohr).
(jeden z utworów z pierwszej płyty)

(Źródło: internet)
W 1973 nastały tzw.: "lata dziewicze", nazwane tak od wytwórni Virgin Records, z którą grupa Tangerine Dream podpisała kontrakt. Faktem, który poprzedził to wydarzenie było ogłoszenie albumu "Atem", płytą roku przez angielskiego krytyka. Wkrótce później wydali album "Phaedra", który dotarł do 14. miejsca na liście najpopularniejszych albumów w Wielkiej Brytanii.
Lata 80-te z kolei to czas, w którym muzycy z Tangerine Dream wkroczyli w nowy świat cyfrowych instrumentów. Połączenie instrumentów klasycznych jak i "samoróbek" z cyfrowym światem dał nowy powiew świeżości w tamtym okresie, jednak, co warto zaznaczyć... Dziś ta twórczość nie jest dla słuchacza odkrywcza, bowiem techniki stosowane przez zespół tamtym okresie, obecnie są czymś powszechnym. Ciężko wymienić wszystkie wydawnictwa grupy... Jest tego po prostu za dużo by wymieniać. Natomiast warto wspomnieć o kilku najważniejszych płytach: Electronic Meditation (1970), Alpha Centauri (1971), Zeit (1972), Atem (1973), Phaedra (1974), Stratosfear (1976), Tangram (1980). Exit (1981) Poland (1984), Live In America (1992), Inferno (Dante Alighieri – La Divina Commedia (2002).

Swego czasu, Tangerine Dream był pierwszym zespołem z Zachodnich Niemiec, który zagrał za "żelazną kurtyną" a wielkie powodzenie, jakim cieszył się wówczas w Polsce skłoniło go do wydania w 1984 roku płyty zatytułowanej "Poland".
(Okładka płyty "Poland)

("Twierdza" to jeden z filmów, w którym
muzykę do filmu skomponował Tangerine Dream)
(Koncert z 2018 roku w programie Boiler Room)
Akurat z tym zespołem mam mega fajne wspomnienia. Kiedyś byłam na biwaku z kolegą, który był miłośnikiem elektroniki oraz starszych komputerów typu Atari i gier na nie. Zrobił nam taki wieczorek pamięci. Tangerine Dream poświęcił jeden z wieczorkow. Od kiedy czytam Twojego bloga czekałam na ten wpis, bo tak bardzo chciałam napisać ten komentarz. 😍 I bardzo żałuję, że nie miałeś szans poznać Łukasza. Chociaż życie lubi pisać najróżniejsze scenariusze i może bedzie to kiedyś możliwe. Czuje, że byście się świetnie rozumieli, a wpis jak najbardziej podsyłam koledze. 👊
OdpowiedzUsuńAkurat Tangerine Dream zostawiłem sobie na deser by, można powiedzieć, powoli zamknąć cykl o "niemieckiej szkole" i przejść do innych krajów i artystów. Cieszę się, że mogłem swoim wpisem przywołać fajne wspomnienia. :) Myślę również, że na pewno byśmy się z Twoim kolegą dogadali. ;) Dzięki za komentarz i za support!
UsuńKompletnie nie znam się na tym, ale bardzo fajny artykuł ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. Cieszę się, że artykuł się spodobał. :)
UsuńNo dobrze... ale nic nie napisaliście o niedoścignionej płycie RICOCHET ....
OdpowiedzUsuńto najwieksze rockowo-elektroniczne dzieło wszechczasów !!!!!
Niestety, ale musiał mi umknąć w czeluściach pamięci. ;)
Usuń