24.5.20

A wszystko zaczęło się od - gatunki muzyczne (part 3)


    W trzeciej części tego cyklu będę opisywać dalsze przygody z muzyką elektroniczną oraz przedstawię Wam początek przygody z rockiem, czyli kolejną muzyczną miłością, która to mocno odcisnęła piętno na mojej artystycznej osobowości. Myślę, że na tej części zakończę, ponieważ dochodzimy właśnie do dni dzisiejszych, czyli tego co słucham, gram i produkuję dziś. Cykl ten stał się takim uzupełnieniem do tego co pisałem na samym początku bloga, więc uważam, że po zamknięciu tego cyklu będzie wiadome w jaki sposób muzyka ukształtowała moją artystyczną duszę.  

    By iść chronologicznie, zaczniemy właśnie od rocka, bowiem w ostatniej części zatrzymałem się na czasach liceum oraz początku studiów. Z muzyką rockową miałem do czynienia już wcześniej, nawet w dzieciństwie (choćby przez program 30 TON). Jednak miłość do gitarowego grania przyszła w liceum. Zaczęło się ciekawie, ponieważ miałem w klasie kolegę, który uczył się na gitarze. Gdy zakupił gitarę elektryczną to raz na kilka dni zabierał ją do szkoły i na przerwach grał. Szczerze... Byłem oczarowany jego grą jak i również samą gitarą. Ale to nie tylko gra kolegi wpłynęła na rozwój zainteresowania muzyką rockową. To także rozmowy o muzyce. Poznawanie nowych artystów, poszerzanie horyzontów muzycznych. Sam również zacząłem szukać w internecie interesujących utworów, zespołów, gitarzystów itp. Dzięki muzyce rockowej inaczej spojrzałem na muzykę jako całość. Rock sprawił, że polubiłem inne gatunki z „gitarowych klimatów”. Weźmy przykładowo metal, heavy metal, metal symfoniczny, punk rock, new wave, cold wave. Dzięki temu, że poznałem rock, to udało mi się zagłębić w korzenie muzyki rozrywkowej, a przy okazji poznać też muzykę klasyczną. Przykładem niech będzie "Sonata księżycowa" Beethovena, która jest często coverowana przez gitarzystów. 

(Beethoven - Moonlight Sonata' cover: Tina S)

(Steve Vais - For the love of God - jeden z utworów, który wtedy słuchałem)

(Buckethead - Big sur moon - kolejny utwór, który przedstawił mi kolega) 

    Miłość do rocka nie słabnie do tej pory, mimo, że muzyka elektroniczna jest głównym nurtem w którym się poruszam. Lata studenckie to  (jak wspominałem we wcześniejszej części (link) ) czas gdy w końcu zacząłem grać po klubach. Druga dekada XXI w. przyniosła mi wiele dobrego, szczególnie ostatnie 3 lata. Na początku studiów wszedłem w ten okres poznawania bardziej ambitnych gatunków muzycznych. Zacząłem od muzyki tech house. Te połączenie techno i house wywoływało u mnie mieszankę uczuć. Bo z jednej strony houseowy beat, z drugiej jakieś takie zahipnotyzowanie ostrzejszymi dźwiękami. Po pewnym czasie, ten emocjonalny dysonans sprawił, iż poszedłem w deep house, czyli głębszy house, nasycony emocjami. W między czasie otarłem się jeszcze o drum&bass. Natomiast poznanie muzyki deep house sprawiło, że zacząłem sięgać do korzeni. Równało to się z przejściem do klasycznej wersji muzyki house. Moment przejścia na muzykę house zbiegł się w czasie z rozpoczęciem przygody z winylami. To właśnie house był pierwszym gatunkiem, który kupowałem na winylach. Wróciłem też do muzyki deep house. Nowe imprezy, nowo poznane osoby sprawiły, iż poczułem pewien pociąg do muzyki techno. Można powiedzieć, że historia zatoczyła koło. Na nowo odkryłem ten nurt. Wciągnął mnie bez reszty. Hipnotyczne i zarazem agresywne dźwięki znajdujące się w utworach techno z pozoru dawały mi masę energii. Jednak męczyły przy bardzo długim słuchaniu. Doszedł też aspekt komercjalizacji i powstania tzw.: „business techno”, czyli techno robionego absolutnie tylko pod publikę i tylko dla pieniędzy. Między Bogiem a prawdą... Znudziły mnie też przepychanki na temat czyje techno lepsze. I tak przechodzimy do gatunków dub techno oraz deep techno. Są to bardziej emocjonalne i dużo spokojniejsze odmiany techno. Deep techno to jakby ambient, ubrany w techno rytm. Dub techno to gatunek idealny na końcówki imprez lub tzw.: aftery, czyli imprezy po imprezach. Tak się zakochałem w dub techno, iż zacząłem tworzyć muzykę w tym stylu, choć nigdy nie podejrzewałem, że takie rzeczy będę produkować. To dowód na to, że życie samo pisze scenariusze. Poniżej kilka przykładów tego co przewinęło się przez moje uszy:


( Przykład 1: tech house - Robert Babicz - Beautiful)

(Przykład 2: deep house - Finnebassen - Touching me)

(Przykład 3; The Prodigy - Voodoo people (Pendulum remix)

(Przykład 4: house - ATFC - Bad habit)

(Przykład 5: Business techno - Deborah de Luca)

(Przykład 6: Techno - Ben Klock - Subzero)

(Moja pierwsza epka dub techno - wydana w 2017 roku )

    Obecnie słucham niemal wszystkiego. Moja dusza artystyczna jest otwarta na każdy gatunek muzyczny, przez to, że w moim życiu przewinęło się tak dużo muzyki. To wpłynęło także inne aspekty życia. Zrozumiałem, że świat, podobnie jak muzyka jest wielobarwny, wielowymiarowy  i bardzo złożony. Natomiast to jaki gatunek aktualnie leci zależy przede wszystkim od tego na co mam ochotę i od nastroju oraz chwili, w której się znajduję. Hip-hopu, r&b, rocka czy pop słucham, gdy potrzebuje pomyśleć. Elektroniki słucham gdy mam dobry humor oraz dużo pozytywnej energii. Ten barwny kolaż muzyczny towarzyszy mi codziennie, w dobrych jak i złych czy trudnych chwilach. 

2 komentarze:

  1. Aż żałuję, że to ostatnia część tej opowiastki. A może zechciałabyś też napisać coś o tych początkach jak zostałeś DJ-em? W jaki sposób poznajesz gusta muzyczne odbiorców i czy repertuar odbierasz sam, a moze coś na niego wpływa? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi... 😂 PS lubię the Prodigy. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie, odpowiedź na pierwsze pytanie znajdziecie na początku, w pierwszych postach. :)

      https://www.muzykanakolkach.pl/2020/01/a-wszystko-zaczeo-sie-od-part-3.html

      Zaś co do reszty pytań, to przyznam, że podsunęłyście mi pomysł na kolejne wpisy. :D Dziękuję!
      Zatytułuję roboczo - "Impreza okiem dja" :D

      Usuń

Copyright © Muzyka na kółkach , Blogger