Jednym z najpopularniejszych wpisów na blogu jest tekst o tym dlaczego wybrałem winyl? Dlatego też w postanowiłem napisać kolejny wpis, jednakże dotyczy on syntezatora, czyli elektronicznego instrumentu generującego dźwięk. Dość długo zbierałem się by napisać o tym właściwie dlaczego wybrałem syntezator a nie np.: gitarę, perkusję, pianino czy inny instrument muzyczny. Tekst chcę podzielić na takie dwie części, które to mam nadzieję, że rzucą trochę inne światło na instrument jakim jest syntezator. I nie... Nie będę tutaj opisywać szczegółów budowy syntezatora i tego jak powstaje dźwięk. Chcę tak pobieżnie przedstawić jak to działa.
Pierwszą część zaczniemy od tego co tak na prawdę sprawiło, że syntezator stał się najbliższy mojemu sercu. Od momentu rozpoczęcia przygody z produkcją muzyczną miałem możliwość posługiwania się syntezatorem, bowiem jest to podstawa do tego by muzyka elektroniczna mogła w ogóle zaistnieć. Każdy program do tworzenia muzyki ma wbudowane syntezatory w postaci wtyczek, dzięki którym generujemy dźwięki. To było takie moje pierwsze spotkanie z syntezatorem. Jak to w początkach bywa... Byłem kompletnie zielony w obsłudze tych podstawowych syntezatorów wbudowanych w program. Przez dużą ilość czasu muzykę robiłem z tzw. presetów - zapisanych brzmień w syntezatorze, jednocześnie co nieco ucząc się obsługi. Tak na prawdę, momentem, w którym poznałem tajniki budowania własnych brzmień, był zakup swojego pierwszego syntezatora - Arturia Microbrute - realngo, stojącego na biurku instrumentu.
(Pierwszy syntezator - Arturia MicroBrute) |
Pierwszym takim powodem jest na pewno to, że syntezator daję radę bez problemu obsłużyć. Jako nastolatek miałem przez pewien czas gitarę. Jednak, mówiąc wprost, moje ręce były za krótkie na obsługę gitary, więc gitara odpadła. Idąc dalej tym tropem pianino również odpadało z tego samego względu. Dodatkowo, co może was zdziwić nie jestem osobą biegłą w grze na klawiszach, mimo, iż syntezatory, podobnie jak pianino, fortepian mają klawisze. Są też tzw. klawiatury MIDI, które są kontrolerem zarówno do syntezatorów wirtualnych jak i syntezatorów realnych.
Kolejnym powodem wyboru syntezatora jest jego abstrakcyjność. Weźmy np.: pianino. Każdy człowiek, nawet nie zagłębiający się w instrumenty muzyczne zna dźwięk pianina. Syntezator natomiast ma to do siebie, że dzięki swojej plastyczności generuje abstrakcyjne, czasem nawet irracjonalne dźwięki, których nie wyda z siebie żaden inny instrument. Ta niepowtarzalność, unikalność daje pewnego rodzaju smak niektórym kompozycjom. Wyobraźcie sobie jakby bez syntezatorów brzmiało Kombi "Słodkiego miłego życia"czy "Aleja gwiazd" Zdzisławy Sośnickiej... Nie deprecjonując istoty innych instrumentów, w podanych przykładach byłoby czegoś brak. tego spoiwa, które raz jest bliżej nas, raz dalej.
W dzisiejszej muzyce popularnej syntezatory zdominowały inne instrumenty. Teraz praktycznie każdy "przebój" radiowy grany w znanych stacjach jest robiony niemalże tylko na syntezatorach (softwereowych i hardwereowych). Wyjątkiem są gatunki około rockowe. Tam rzeczywiście jest mało dźwięków z syntezatorów lub nie ma ich tam wcale. Co nie oznacza, że cyfrowa rewolucja ominęła te gatunki. Można wręcz powiedzieć, iż z szerokiego punktu widzenia, rock to również jest muzyka elektroniczna ze względu na miejsce powstania, czyli komputer. Na koniec jako przykład najnowszy hymn Męskiego Grania - "Świt". Mimo, iż dominują tu gitary, perkusja i wokal to możecie znaleźć tam dźwięki syntetyczne, które to świetnie uzupełniają całość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz