Ostatnio zacząłem się zastanawiać nad kilkoma rzeczami, mianowicie: kim jest artysta, jakie cechy ludzi predysponują kogoś do bycia artystą? Zastanawiam się także nad tym gdzie jest granica pomiędzy rzemieślnikiem a artystą? A może pojęcie artysty jest pojęciem tak zdewaluowanym, że bycie artystą jest już passe? Patrząc właśnie na osoby pokroju Sidneya Polaka, Jasia Kapeli, czy Zbigniewa Hołdysa można odnieść wrażenie, że cały ten artyzm jest przereklamowany i ludzie słysząc słowo „artysta” myślą o artyście jako kimś, kto mimo bajecznych stawek za płyty, koncerty żąda jeszcze „daniny”. Mowa oczywiście o opłacie reprograficznej, która w swoich założeniach ma wspierać artystów. Do niej oczywiście za chwilę przejdziemy, jednak warto sobie wyjaśnić jak rozumieć pojęcie artysta…
Na początku zacznijmy od tego, jaka jest definicja artysty. Wikipedia podpowiada nam, że jest to osoba tworząca przedmioty materialne lub niematerialne mające znamiona dzieł sztuki. Ale przecież rzemieślnik też tworzy takie przedmioty mające znamiona dzieł sztuki, więc można zapytać gdzie jest ta granica? Przecież przykładowo producent muzyczny w swej definicji jest rzemieślnikiem wytwarzający muzykę dla piosenkarek/piosenkarzy itd. A jednak stanowi też odrębne miejsce dla własnej sztuki, własnej muzyki, więc może być też artystą. To gdzie jest wreszcie ta granica? I czy w ogóle ona istnieje? Otóż tak… Istnieje, bowiem artysta działa samodzielnie, nadając swojej pracy indywidualny charakter, rzemieślnik zaś działa np. wg. zlecenia, bardziej sztampowo, szablonowo wręcz bez swojej charakterystycznej inwencji twórczej. Dodatkowo, artysta to osoba, która ma wyrobiony światopogląd, otwartą głowę, charakter, itd.
Zatem o co ta cała awantura? A o nasze pieniądze rzecz jasna… Cała ta opłata sprowadza się do tego, że artyści (raczej niesłusznie, ponieważ ci, którzy o tą opłatę zabiegają, swoją sztuką już generują dochody) dostaną pieniądze. Ale od czego jest ta opłata? Od większości rzeczy dotyczących mediów, czyli już nie tylko CD, kaseta czy winyli (jak do tej pory), ale też wszelki streaming, czyli Tidal, Spotify, Netflix, itd. Do tego dochodzą odbiorniki, czyli TV, smartfon, komputer, czytnik ebook - rzeczy na których można oglądać i słuchać. Wszyscy, którzy są za tą opłatą, ciągle mówią, że ta opłata dotknie tylko korporacje. Jednak jako osoba, która choć odrobinę zna się na ekonomii mogę z czystym sumieniem potwierdzić, że każde podatki, daniny czy opłaty i tak skrupiają się na odbiorcy, bowiem aby wygenerować dochód, trzeba wliczyć w to wszelkie koszty. W skrócie… Im więcej kosztów, tym droższy produkt. Dlatego też po tej ustawie zdrożałoby całe RTV, usługi streamingowe, muzyka, gry, filmy. I może nie jakoś strasznie, bowiem to byłoby max kilka procent, ale jednak i tak płaci się krocie za elektronikę domowego użytku, więc po co płacić więcej?
Trzeba nadmienić iż opłata reprograficzna to nie jest nic nowego, bowiem jest rekompensatą za piractwo. Tylko powiedzcie mi… Czy w 2021 roku ktoś jeszcze piraci? Na pewno, jednak skala piractwa się zmniejsza, ponieważ stajemy się bardziej leniwi i wolimy te kilkadziesiąt zł zapłacić za streaming niż szukać pirackich filmów czy muzyki. Potwierdzają to też statystyki, bowiem w 2017 roku odsetek pirackiego oprogramowania spadł o 2 punkty procentowe w porównaniu do roku 2015. Tak więc ten swego rodzaju podatek od piractwa nijak się ma do obecnych realiów. Zatem ta opłata nie jest nam potrzebna do szczęścia.
Zamiast wprowadzać przymusowe opłaty czy podatki, to myślę, że jednak warto pokusić się o większą promocję legalnych źródeł jak i samych artystów. Oprócz tego należy wspierać artystów, kupując ich muzykę, udostępniać w social mediach, mówić o nich i w miarę możliwości uczęszczać na koncerty, chodzić do kina, kupować ich książki, itd. To jest właśnie droga do porządnego wsparcia naszych ulubionych artystów, a nie wrzucanie na odbiorcę kolejnych opłat, które i tak nie wiadomo czy trafią do tych najbardziej potrzebujących, czy też odwrotnie, do tych, którzy nie potrzebują tego wcale, ponieważ ich twórczość generuje olbrzymi dochód. A jakie jest Wasze zdanie? Co sądzicie o tym? Być może ktoś inaczej myśli i chce się podzielić swoją opinią, to zapraszam do sekcji komentarzy.
Definicja artysty to coś, co się we mnie kołacze od czasu do czasu. Dla mnie to ktoś, to tworzy…piękno. Jakiekolwiek; muzyczne, plastyczne, literackie. Tworzy coś, co zachwyca. Po prostu.
OdpowiedzUsuńNa kolejne opłaty nie mogę już patrzeć – mamy już tyle podatków, w tym zupełnie bezsensownych i absurdalnych, że boję się, co będzie dalej.
Przyznaję Ci rację w kwestii piracenia – 20 lat temu, 15 a nawet 10 lat temu była to dla wielu Polaków właściwie jedyna droga pozyskiwania pożądanych treści. Obecnie ja sama wole zapłacić za Nefllix i nie kombinować. Uważam, że kolejne opłaty tylko rozwścieczą ludzi ALE jednocześnie podzielam Twoje zdanie, co do zastosowania alternatywy: wspieraj swoich ulubionych artystów. Korzyść jest z tego jeszcze jedna dla nas: w końcu ich odszukamy, wyselekcjonujemy w tym oceanie nie-wiadomo-czego, kiedy często bezmyślnie słuchamy czego popadnie, bo nie ma to dla nas żadnej wartości.
Gdy REALNIE wspierasz jakąś inicjatywę, czyjeś działanie, masz poczucie, że jest to część ciebie, twój wkład i że w tym niemalże uczestniczysz.
I bardzo dobrze, że każdy ma jakąś własną definicję artysty i też trudno mi nie zgodzić z Twoją. Niestety, żyjemy w kraju, gdzie podatek goni podatek, inflacja rośnie i tylko patrzeć jak całość się posypie i przyjdzie bieda w kraju... Dlatego nie dziwi mnie fakt, że kogoś nie stać na kupno tej płyty na CD, czy streaming i piraci. Natomiast, jeżeli komuś zależy i ma za co to niech wspiera, właśnie w taki alternatywny sposób możemy naszym artystom pomóc. Do tego tak jak wspomniałaś, możemy odnajdywać perełki w oceanie byle czego, produkowanego byle jak na jedno kopyto, aby jak najwięcej i jak najszybciej. I masz rację. Jeżeli wspieramy daną inicjatywę, to daje poczucie obecności w tych inicjatywach.
Usuńostatnio kupiłam dwie płyty Mariusza Goli - słuchając go na żywo w parku pszczyńskim. Poczułam się tak, jakbym kupowała płyty analogowe! Odpalenie ich na kinie domowym....to było przeżycie :-))) I znów sobie przypomniałam, że żaden stream nie może równać się z jakością płyty.
UsuńPierwsze odpalenie CD, czy winyla to jest nie lada przeżycie. I też się zgodzę, że streamy nie dorównują płytom, choć znam też audiofili, którzy uważają, że stream na świetnym sprzęcie lepiej zagra niż CD. Ale oni to sprzętu słuchają, a nie muzyki, kupując np. kabel za kilka tysięcy. :D
UsuńArtystą może być każdy człowiek, który potrafi spojrzeć na rzeczywistość przez pryzmat swoich emocji, a później te dostrzeżone zjawiska próbuje przekazać swoją metodą. Zawiera swe uczucia na płótnie, zapisuje w poezji czy muzyce. Czasem tworzy niezwykle abstrakcyjne kompozycje, zajmuje się fotografią.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa definicja artysty. Sztuka jako nośnik emocji może być świetnym narzędziem do dzielenia się ze światem własnymi odczuciami na dane tematy polityczne, społeczne lub inne tematy. Jest też idealnym sposobem aby przekazywać odbiorcom to co artysta ma akurat na języku, często nie wprost, ale właśnie po przez swoje dzieła.
Usuń