24.1.22

Czy rynek muzyczny stanął na głowie?

Czy rynek muzyczny stanął na głowie? A może on tak zawsze wyglądał? Te pytania zadaję sobie od momentu, kiedy sam w tym rynku zacząłem aktywnie uczestniczyć. Dziś przyszedł czas, abym napisał co nieco o tej gałęzi gospodarki oraz kultury i czy tego się chce czy nie, muzykę trzeba nazwać biznesem. Jeszcze kilka lat temu za takie stwierdzenie strzeliłbym potężnego focha, ze względu na to, iż muzykę uważałem za coś w ogóle odrębnego od bardzo trywialnych pieniędzy i ekonomii. Od momentu wydawania muzyki w wytwórniach, pojąłem, że muzyki i biznesu nie można rozdzielać i traktować muzyki jak ducha. Oczywiście, muzyka sama w sobie jest czymś nieuchwytnym. Gdy w grę wchodzi oficjalne wydawnictwo w wytwórni, to muzyka dołącza do tego przemysłu muzycznego. W tym poście będę starał się przedstawić ogólny zarys rynku muzycznego i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy faktycznie rynek muzyczny stanął na głowie. 


Początki fonografii


Zacznijmy od początku. Rynek muzyczny, a w zasadzie branża fonograficzna swoje podwaliny ma w okresie XVIII, kiedy to handel nutami zaczął być postrzegany jako dość poważny biznes. Wcześniej wyglądało to mniej więcej tak, że kupowano usługę wykonania danego utworu. Wszystko zmieniło się w 1877 roku, kiedy to Thomas Edison wynalazł fonograf, czyli urządzenie do zapisywania dźwięku. XX wiek to okres, kiedy branża fonograficzna zaczęła rozkwitać, jednak kryzys z lat 30-tych i II WŚ skutecznie zahamowały rozkwit tej gałęzi przemysłu muzycznego. Dopiero w 1948 roku, kiedy firma CBS-Colombia zaprezentowała nowy rodzaj nośnika - płytę winylową, wszystko się zmieniło, bowiem dotychczas muzyka zapisywana była na płytach szelakowych o wielkości 10 i 12 cali z prędkością odtwarzania 78 rpm (obrotów na minutę) i długością zapisu do 5 minut. Płyta winylowa zaś mogła pomieścić większą ilość minut na stronę, a także była odtwarzana z prędkością 33 dla płyt długo grających i 45 rpm dla singli. W dalszym okresie zaczęła upowszechniać się technologia taśmy magnetycznej, która pierwszy raz została zastosowana w nazistowskich Niemczech, w celach propagandowych. Na początku, duże koncerny muzyczne obawiały się zastosowania taśm, w obawie przed nagrywaniem utworów z radia. Powszechna kaseta magnetofonowa musiała niestety jeszcze trochę zaczekać. Kolejnymi nośnikami, już cyfrowymi była płyta CD, która miała swoją premierę w 1982 roku oraz pliki muzyczne w różnych formatach i obecny dziś streaming. 


Nie wolno zapominać o tym, że branża fonograficzna jest tylko jednym z trzech strumieni rynku muzycznego. Oprócz fonografii możemy wymienić także biznes publishingowy, który w dużym skrócie zajmuje się zarządzaniem majątkowym prawami autorskimi w imieniu twórców.  Tutaj możemy podciągnąć chociażby działalność ZAiKS. Mamy także jeszcze biznes koncertowy, czyli wszelkiego rodzaju, koncerty, występy, festiwale, czy dzialalność eventową w przestrzeni klubowej. 

Rynek muzyczny dziś...


Aby pokazać jak dziś wygląda rynek muzyczny i czy faktycznie stanął na głowie, chcę się skupić tylko na branży fonograficznej po części wspomnieć o koncertowej, z tego względu, że gdybym miał opisać całość, to wyszła by książka na kilkadziesiąt stron. Branża fonograficzna obecnie jest w stanie, można powiedzieć rozwarstwienia pomiędzy analogowymi i namacalnymi nośnikami oraz cyfrowym światem plików i streamingu. Z jednej strony aplikacje takie jak Spotify czy Tidal cieszą się największą popularnością ze względu na swoją prostotę i mobilność. Z drugiej strony mamy taki swoisty boom na rynku płyt winylowych, których sprzedaż ciągle rośnie. Wyraźnie pokazuje to raport sporządzany przez Discogs, w którym to widać, że sprzedaż ciągle rośnie. W 2020 roku sprzedano na tym portalu 11 961 998 sztuk, natomiast w roku 2019 sprzedano 8 845 534 sztuk co stanowi wzrost o 40,75 pkt % rok-do-roku. O rosnącej popularności płyt winylowych może stanowić fakt, że wiele tytułów od kilku lat pojawia się w supermarketach typu Biedronka czy Lidl. Płyty CD natomiast zdają się odchodzić do lamusa. Według Recording Industry Association of America (RIAA) sprzedaż albumów CD w Stanach Zjednoczonych spadła przez 20 lat o 97 proc. od szczytu w 2000 roku. -> klik Co ciekawe, także i kasety magnetofonowe notują wzrost sprzedaży. W samej Wielkiej Brytanii sprzedano w zeszłym roku blisko 200 tyś sztuk. Lwią częścią branży fonograficznej jest jednak streaming, który posiada udział na poziomie 62% całkowitej sprzedaży. Należy nadmienić, że wszystkie serwisy streamingowe nie wspierają artystów w jednakowy i należyty sposób. Otóż przykładowo Spotify płaci artyście 0,0038 dolara za jedno odtworzenie. Najwięcej artystom płaci mało popularny u nas Napster - 0,0167 dolara i Tidal - 0,0110 dolara za odtworzenie. -> klik Subiektywnie rzecz biorąc, w dobie internetu ciężko liczyć na zysk ze sprzedaży muzyki, bowiem często bywa tak, że muzyka zanim zostanie wydana, hula po serwisach z piracką muzyką, mimo, że skala piractwa i tak maleje. Aby faktycznie na tym zarabiać potrzeba być na prawdę popularną personą. Jak zauważyliście wyżej, bycie na Spotify jako artysta też nie jest rentowne. Daje tylko wartość wizerunkową, mówiąc: patrzcie, mój kawałek jest na Spotify. Dostęp do wysokiej jakości narzędzi sprawia, że dziś każdy może wydać własny utwór, bez konieczności udziału wytwórni. Jesteśmy wręcz narażeni na bylejakość i obniżenie standardów w muzyce poprzez zbyt dużą ilość byle jakich piosenkarzy, producentów czy muzyków.


(fot. unsplash.com)

A jak wygląda branża eventowa? Do roku 2020 wyglądało to mniej więcej tak, że dla artystów największy dochód stanowiły właśnie koncerty, występy, festiwale. Artysta na takim koncercie oprócz zysku z biletów mógł sprzedawać także własne płyty lub merch w postaci koszulek, kubków czy innych akcesoriów z logotypem artysty. Przez pandemię i lockdowny oraz brak odpowiedniego finansowania przez Państwo, cały sektor stoi nad przepaścią. Wiele letnich festiwali albo przeniesiono w czasie, albo odwołano. Spowodowało to brak zysku nie tylko dla artystów czy event managerów, bądź agencji eventowych. To także przestój dla agencji ochrony, ludzi, którzy pracowali przy stawianiu scen, nagłośnieniowców, oświetleniowców i innych pracujących nad danym wydarzeniem. Mimo, że wiele eventów się odbywa w ciut innej formie i w reżimie sanitarnym, to jednak przestały one być tak dochodowe jak wcześniej.   


Czy rynek muzyczny stanął na głowie? Odpowiedziałbym, że tak, ponieważ dziś nie liczy się zbytnio jakość i ilość muzyki, tylko liczba followersów w social media, co daje przełożenie na reklamodawców no i pieniądze. Odchodzenie od głównej formy, można powiedzieć rdzenia czyli muzyki na rzecz tej całej otoczki, wydmuszki marketingowej chyba boli mnie najbardziej… Może to dlatego, że powoli przestaję nadążać za tym co się dzieje i za bardzo przyzwyczaiłem się do starszego myślenia, które stawia sztukę na pierwszym miejscu? A co będzie dalej? Prawdopodobnie całe muzyczne życie przeniesie się do metaverse i tam będą odbywać się koncerty, imprezy czy festiwale. Czy to dobrze czy źle? Nie wiem i chyba zawsze będę miał mieszane uczucia na ten temat. Dajcie znać co o tym dzisiejszym wpisie sądzicie, sekcja komentarzy jest do Waszej dyspozycji.  

6 komentarzy:

  1. ale się rozpisałeś świetny tekst

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak starałem się skracać :D Cieszę się, że tekst się podoba, dzięki :)

      Usuń
  2. Zgodzę się z Tobą, że teraz nie liczy się jakość. Niektóra muzyka nawet nie nadaje się do słuchania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dziś mamy mega asłuchalnych piosenek, choć jak wiadomo, tutaj wchodzi kwestia gustu, co nie zmienia faktu, że dzisiejsze media ten gust nam zubożają.

      Usuń
  3. Ostatnio o tym rozmawiałam w większej grupie i wszyscy doszliśmy do wniosku, że stara muzyka (a mowa tu o latach 80. :D) dobrze się u nas trzyma. Piosenki Perfectu, Maanamu śpiewa kilka pokoleń. A ubiegłorocznego hitu nawet nikt nie jest sobie w stanie przypomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie się zgadzam. Mimo, że dziś mamy również świetnych artystów pokroju Zalewskiego, Nosowskiej czy Mery Spolsky to jednak wątpię czy ich muzyka zostanie w w głowach ludzi przez tak długi czas jak twórczość Maanamu czy Perfectu. Mam też swoją teorię, że im czasy są gorsze i tej swobody obywatelskiej jest mniej to muzyka jest lepszej jakości. Ale to tylko moja teoria. ;P

      Usuń

Copyright © Muzyka na kółkach , Blogger